wtorek, 26 stycznia 2016

Tangle Teezer & Invisibobble- hit czy kit?



Są takie produkty, które od razu chcemy mieć zaraz po zobaczeniu reklamy. W przypadku włosomaniaczek- takimi produktami mogą być te dwa, które opanowały większość polskich drogerii: szczotka TT i gumka Invisibobble. 

Szał na te produkty ogarnął internet. Czy słusznie?

Mojego TT nabyłam kiedyś w hebe. Dlaczego? Z zazdrości. Widziałam go co prawda u kilku dziewczyn, ale żarzący się napis "must have" pojawił się w mojej głowie dopiero po tym, jak znajoma dała mi się nim uczesać. Następnego dnia pobiegłam więc do Hebe żeby dopaść własną szczotkę i cieszyłam się nią jak dziecko. 

"To wygląda jak zgrzebło do czesania konia"- skomentował mój ojciec. 

Coś w tym chyba jest. Postanowiłam zebrać więc do kupy wady i zalety tej szczotki.

+ z pewnością mniej szarpie włosy, szybciej i delikatniej je rozczesuje za sprawą specjalnego ułożenia kolców szczotki

+ nie elektryzuje włosów tak bardzo jak zwykłe, tanie szczotki do włosów

+ jest leciutki

+ otwiera się

+ można go umyć bez obaw

+ kolce szczotki są na tyle miękkie, że przejechanie nimi po głowie nie jest nieprzyjemne (i niemożliwym jest dokonanie śmiertelnego manewru przeczesania małżowiny ucha pomiędzy zębami grzebienia- dokonałam tego przypadkowo kilka razy w życiu i za każdym razem nie obyło się bez soczystego epitetu)

+ bardzo dobrze zbiera się nim włosy- np. w gładki ścisły kucyk

- na początku w ogóle nie potrafiłam go utrzymać. Pomijając fakt, że trzymałam go źle (odwrotnie), to ciągle wypadał mi z ręki i lądował na podłodze. Irytująca sprawa, ale z czasem się przyzwyczajamy.

- z jednej strony ułożenie kolców jest jego zaletą, z drugiej- ogromną wadą. Jak wiadomo, brudny grzebień czy szczotka rozprowadzają tylko brud po włosach, więc szczotkę należy utrzymywać w czystości. Niestety- pomiędzy kolce dostaje się (bardzo szybko) kurz i brud, a wyplątywanie włosów jest udręką (dopóki nie zrobi się tego np. wsuwką do włosów)

- wersja oryginalna zajmuje dosyć dużo miejsca; z pewnością DUŻO więcej niż pospolity grzebyczek

- problem niszczenia włosów- nie jestem w stanie potwierdzić tego w stu procentach, ale odnoszę wrażenie, że TT może jednak delikatnie uszkadzać włosy (z pewnością bardziej niż wypolerowany, drewniany, lakierowany grzebień); ta świadomość chyba najbardziej obrzydza mi ten produkt. Odkąd kupiłam TT zaczęłam zauważać rozdwajające się włosy- i to nie zawsze na końcu włosa, często końcówka jest w dobrym stanie, podczas gdy na 10-15 cm.....)

- cena- jak za szczotkę z plastiku- szału nie ma.... Na szczęście zdarzają się promocje.

Mimo swoich wad używam go, bo szybko się do niego przyzwyczaiłam.

Invisibobble- kolejny hit internetu

+ największa zaleta to fakt, że gumka delikatnie zaciska się na włosach i nie musimy ich tak mocno związywać jak w przypadku tradycyjnych gumek
+ całkiem porządnie trzyma fryzurę; 
+ wykonanie z tworzywa sztucznego ma tę zaletę, że gumka się nie brudzi- można śmiało związywać nią włosy z odżywką czy olejem
+ co za tym idzie- łatwo ją umyć
+ dzięki zalaniu wrzątkiem łatwo wraca do swojej pierwotnej "urody" :)

- wyrywa włosy przy nieumiejętnym ściąganiu; nie wiem, z czego to wynika, ale niejeden raz ściągam gumkę na której zostają moje włosy, co w przypadku tradycyjnych rzadziej się zdarzało
- średnio efektownie wygląda na włosach i nie jest zbyt estetyczna
- cena

Invisi używam głównie do chodzenia w maskach i olejach- do tego sprawdza się świetnie. Nie powala mnie jednak estetyka tego wynalazku i mimo wszystko doceniam tradycyjne gumki do włosów :) 

Jak widać, nie każda nowość, która szturmem zdobywa internet i sklepy ma same zalety. Warto jednak zastanowić się, czy nie lepiej pozostać przy dobrych, sprawdzonych rzeczach, a zaoszczędzone pieniądze wydać na... skrzypokrzywę :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz